wtorek, 26 marca 2013

Rejs

Nasz rejs z Manaus do Tabatingi dobiegł końca i wcale nie cieszymy się z tego tak bardzo, jak po 7 dniach i nocach w hamaku możnaby się tego spodziewać. Nasze obawy dotyczące długości podrozy okazały się nieuzasadnione. Ten tydzień świetnie nam zrobił. Po pierwsze sam pobyt w sercu Amazonki, możliwość spania na świeżym powietrzu, a za dnia oglądania bujnej roślinności za burta dawały poczucie radości i niezwyklosci. Dodatkowego kolorytu nadawał fakt, że statkiem, oprocz nas i 3 Europejczyków (Holendra, Austriaka i Szweda) podróżowali sami miejscowi, a zamiast kajut mieliśmy kolorowe hamaki. Mało prywatnosci, ale za to świetna okazja do podgladania życia Brazylijczyków. Niestety nieznajomość portugalskiego uniemożliwiła nam bliższy kontakt, ale skwapliwie wymieniane uśmiechy i wspólne posiłki sprawiały, że czuliśmy się zadomowieni. Bywały też wieczory, kiedy mimo bariery językowej inni podróżni zapraszali nas do stolika i stawiali piwo. Jeden Peruwianczyk okazał się wyjątkowo gościnny, kiedy usłyszał, że jestesmy z Polski, bo szczerze podziwiał Lato (oczywiscie z czasów gdy był jeszcze piłkarzem). Obok Cinka spał z kolei Zabijaka. Chłopak wyglądał tak, jakby gotów był nas pokroic gdy tylko zamkniemy oczy. Pewnego razu obudziły nas jednak dziwne odgłosy. Okazało się, że nasz Zabijaka, który miał mnostwo kolczykow na twarzy, pozahaczal się nimi o hamak! :) Mieliśmy sporo śmiechu z tej sytuacji i od tamtej pory Zabijaka nie wydawał nam się już taki straszny. Na pożegnanie uścisnął nam nawet ręce i chciał podarować swoją mapę Brazylii, ale grzecznie odmowilismy. Mieliśmy też na pokładzie sporo dzieci, które spały w jednym hamaku z rodzicami na waleta, a za dnia brykaly po pokładzie wymyślając coraz to nowe zabawy. My trzymalismy się z pozostałymi gringos. Arland kieruje się z nami do Iquitos, gdzie spotka się ze swoją dziewczyną i razem udadzą się na parę miesięcy do tzw. Rainbow Community - hipisowskiej osady gdzies w dżungli niedaleko Iquitos, Peter rusza do Kolumbii, a Aaron właściwie od lat jest w podrozy, raz po raz gdzies pracując. Niesamowite jak różnych ludzi można poznać w podróży. Był jeszcze pewien Kolumbijczyk, który caly rejs wytwarzał etniczne wisiorki i miał bzika na punkcie muzyki. Wiózł ze sobą 5 instrumentow, z których jeden tylko wyglądał znajomo (bęben). Pierwsze o co nas spytal to o polską muzykę. Puścilismy mu z telefonu Kayah i Bregovicia i od razu zyskalismy jego uznanie. Tak mu się podobało, że ledwo odebralismy mu telefon. :)
 

Co do pogody to w słoneczne dni był na prawde ukrop, ale co ciekawe, gdy przychodził deszcz w nocy było na prawde chłodno (na długi rękaw i śpiwór). Całe szczęście większość rejsu było pieknie i mogliśmy podziwiać wyjątkowo malownicze zachody słońca.

Główną cechą tej podróży była pewna rutyna. Codziennie te same posiłki, ludzie, widoki, seriale w brazylijskiej telewizji (choć uswiadczylismy tez meczu Włochy-Brazylia i Rosja-Brazylia; a jak poszło polskiej reprezentacji?). To jednak bardzo nam odpowiadało. Oczywiscie my Europejczycy nie potrafimy tak po prostu NIC nie robic, a więc do naszych głównych zajęć należało czytanie, słuchanie muzyki, pisanie postów na bloga na komórce, robienie zdjęć, gra w karty/państwa-miasta, nauka hiszpańskiego, mycie, jedzenie i pranie. Oprocz tego codziennie się z Cinkiem rozciagalismy, by mieć choć odrobinę ruchu, a chłopaki w 4 opracowali plan treningowy i wyciskali siodme poty na pompkach i podciągnięciach. :) Z początku wszyscy nam się przyglądali, ale potem chyba przywykli.

Mimo tych wszyskich niezwykle zajmujących zajęć, musimy przyznać, że podciagnelismy się też nieco w tym, co Brazylijczykom przychodzi bez trudu, czyli w "naprawdęnicnierobieniu". I z tego jestesmy dumni.

Co do samego statku, to warunki sanitarne były do przeżycia, a jedzenie nawet dobre, tylko znów bardzo monotonne. (Więcej o statku w poscie "Informacje praktyczne".) Czasem mogliśmy urozmaicić dietę egzotycznymi owocami, które można było kupic na przystankach, ale których nazwy nie są nam niestety znane. No właśnie, bo prawdziwą atrakcją podczas rejsu, były postoje w miasteczkach na trasie. Tzn. nie była to żadna atrakcja w znaczeniu turystycznym. Statek stawał bowiem nie tam, gdzie akurat było cos do zwiedzenia, ale tam gdzie miał wyladowac towary (co mogło trwać nawet 8 godzin i było fascynujacym logistycznym przedsięwzięciem - nasz statek zdawał się być skarbcem bez dna, wokół kręciło się mnóstwo ludzi, którzy ostatecznie okazywali się być kolejnymi trybami w tej skomplikowanej maszynie; szczególnie podziwialismy tragarzy i techniki, ktorych używali do noszenia towarów). Jednak takie postoje dawały możliwość spaceru po miejscach, do których normalnie nigdy bysmy się nie wybrali. Zwyklych miasteczkach i wioskach, w których toczy się senne życie prowincji. A tam, jak pewnie we wszystkich podobnych miejscach na świecie, dzieciaki bawią się przed domami, starsi spędzają dnie na wygladaniu z okien, a miejscowe psy wylegują się na drogach, nic sobie nie robiąc z przejezdzajacych pojazdów. Tutaj dominującym środkiem transportu jest motocykl lub skuter. Bez trudu mieści się na nim 4-osobowa rodzina. :) Popularne są też tzw. moto taxi. Trzeba przyznać, że choć domki tutejszych mieszkańców są bardzo skromne, to nie widzielismy biedy. Ludzie są dobrze ubrani, we wnętrzach chatek, które przypominają polski skansen można często zobaczyć niezły sprzęt grający, czy kino domowe. Nie jest to oczywiście standard, do którego my przywykliśmy, ale ludzie tu wydają się szczęśliwi, a na pewno ,są bardzo pogodni. W każdym miasteczku na głównym placu stał pomalowany na błękitno kościół, były szkoły, boiska, przychodnie, centra kultury, a nawet hale sportowe. Może nie tak nowoczesne jak nasze, ale w całkiem niezlym stanie. Okazało się tez, że w Niedzielę Palmowa tu także jest zwyczaj święcenia palm, tylko tych prawdziwych. :) Uroku tutejszym miescinom dodaje też fakt, że wszystko tonie tu w gąszczu zieleni. Prawdę mówiąc bardzo nam odpowiadała ta malomiasteczkowa atmosfera. Niestety nasze marne umiejętności fotograficzne nie pozwoliły nam przekazać na zdjeciach wszystkiego tak, jak bysmy chcieli. Całe szczęście mamy jeszcze wspomnienia!
 
 
-------------------------------------------------------------------------------------------
Piszemy do Was z Leticii w Kolumbii. Przed chwila jeszcze bylismy w Brazylii i Peru. Tu bowiem stykaja sie te trzy panstwa i panuje w zwiazku z tym wielkie zamieszanie. Zaraz robimy zapasy na kolejny, tym razem 3-dniowy rejs po peruwianskiej stronie Amazonki - do Iquitos. Statek rusza za pare godzin. Mamy fure zdjec z rejsu, ale internet nie daje tu zadnych szans na ich zaladowanie.
 
P.S. W kieszeniach mamy tysiace kolumbijskich pesos. Czujemy sie jak Siara w Kilerze. :)

4 komentarze:

  1. Z naszą reprezentacją słabo bo 3:1 dla Ukrainy (strzelili 2 gole w ciągu 7 min) , ale dzisiaj jeszcze mecz z San Marino. Tak z innej beczki to u nas ok oprócz tego, że jestem trochę chory (grypa). Cała nasza rodzina pozdrawia. Pogoda w Polsce nie za dobra bo już niby wiosna a za oknem śnieg i niskie temperatury. M.
    Michał Sadowski

    OdpowiedzUsuń
  2. Kami! Piszesz jak rasowy repotarzysta! Pawlikowska sie nie umywa! Z wielka przyjemnoscia czytamy twoje sprawozdania i mozna powiedziec,ze rozjasniaja nam szara codziennosc. Az chcialoby sie spakowac i ruszyc Waszym sladem. Tak mysle,ze te zdolnosci to chyba po Tacie, bo na pewno nie po mnie. Podejrzewam,ze Cinek rownie pieknie dokumentuje Wasza podroz na zdjeciach. Moze powstanie z tego jakis mini przewodnik po Ameryce Poludniowej dla wtajemniczonych ? Sciskamy Was mocno ! Mama i chlopaki ( duze i male)

    OdpowiedzUsuń


  3. reportarze klasa !!!!!

    Zyczymy wesolych Swiat Dyngusa w Amazonce i orginalnego

    regionalego menu. Serdczne pozdrowienia , buziaczki

    Babcia i Janusz

    OdpowiedzUsuń
  4. Chociaż jesteśmy w Olsztynie to emocjonalnie podróżujemy razem z Wami. Oczekujemy i cieszymy się każdym opisem, a tak naprawdę, to wspaniałym reportażem. Wczuwamy się w Wasze przeżycia i emocje. Sięgamy po mapę i utrwalamy "geografię" tego kontynentu.
    Radośnie przeżywajcie Święta Wielkanocne, poznając nowe, być może egzotyczne dla nas:tradycje, atmosferę i smaki tego święta.
    Kami - babcia jest wzruszona Waszą pamięcią o 28 marca.
    Szczęśliwej kontynuacji tej ekscytującej podróży.
    Dziadkowie

    OdpowiedzUsuń