sobota, 15 lutego 2014

Pahar Ganj


Dzielnica Pahar Ganj, w której się zatrzymaliśmy to po prostu wielki bazar. O godz. 5 rano miejsce to wyglądało, co tu dużo mówić, dość przerażająco. Budynki to właściwie rudery, które giną na zasłoną plątaniny kabli. Na ulicach raz po raz pałętające się krowy, a raczej chodzące szkielety krów. Śpiący na ulicy ludzie, ogrzewajacy się w ulicznych ogniskach. No i straszne błoto. 
Wejście do naszego hostelu znajdowało się w zaułku. Tylko czekaliśmy aż drogę przebiegnie nam jakiś szczur, ale o dziwo tak się nie stało. Zgodnie z oczekiwaniami hostel okazał się norą w jakiej jeszcze nie spalismy, ale radość ze znalezionego dachu nad głową przyćmiła wszelkie niedoskonałości. Właściwie usnęlibyśmy dość szybko, gdyby nie to, że gdzieś za ścianą jakiś mężczyzna głośno i dramatycznie wymitował. (Dlaczego nie posłuchalismy Elizy i nie wzięliśmy korków do uszu?!)
Jak wiadomo jednak, to, co w nocy wydaje się absolutnie przerażające, za dnia okazuje się całkiem do zniesienia. Okazało się, że w hostelu jest wifi, europejski kibelek i gorąca woda. A na zewnątrz wszystkie puste nocą stoiska zapełniły się najróżniejszymi towarami. Teraz dominującym wrażeniem nie była już brzydota, ale jeden wielki HAOS. 
Oczywiscie każdy, kto jedzie do Indii, doskonale się tego spodziewa. Jednak nawet najlepszy opis tego, co dzieje się na delhijskiej ulicy, nie jest w stanie przygotować Cię na to co zobaczysz (i usłyszysz!). W zwariowanym ruchu ulicznym, w którym biorą udział najróżniejsze pojazdy (z przewagą riksz i motoriksz) nikt nie zwraca uwagi na pieszego. Lawirowanie między pędzącymi pojazdami, z których to każdy, dosłownie każdy musi nieustanne używać klaksonu, to prawdziwe wyzwanie. Tym bardziej, że wszystko dookoła jest nowe i co chwilę coś przyciąga naszą uwagę. No i do tego te błąkające się sampas krowy! Wszysko to daje nam niezliczoną porcję wrażeń i... zaczyna nam się podobać! :)
Kolejna lekcja jaką dostaje w Indiach turysta to 'nigdy nie ufaj naganiaczom'. Rano w hostelu spotkaliśmy 2 Europejki, które poinformowały nas, że wszystkie pociągi na najbliższy tydzień są wyprzedane i właśnie wykupiły wycieczkę objazdową, żeby coś zobaczyć. Tymczasem, gdy w końcu, po długotrwałym błądzeniu i uwalnianiu się od dziesiątek naganiaczy, trafiliśmy do specjalnego biura dla turystów na dworcu w New Delhi, udało nam się zakupić bilety na pociągi na cały wyjazd - w tym na kolejny dzień. Oczywiście trzeba było odczekać swoje, ale w gruncie rzeczy wszysko było dobrze zorganizowane. Ponownie rzeczą najtrudniejszą było dotrzeć do celu. (Nawet na samym dworcu naganiacze próbują wmówić, że biuro jest gdzie indziej, zwabić Cię do swojego 'tourist office' i wcisnąć jakąś zorganizowaną wycieczkę, tak jak w przypadku dziewczyn z hostelu.)
Po jakimś czasie mieliśmy w końcu bilety na cały wyjazd i najedzone brzuchy (pierwszy posiłek w dworcowej stołówce wypalił nam przełyk, ale był ok). Ruszyliśmy zwiedzać. Miejscowe metro jest bardzo rozbudowane i okazało się idealne na dalsze dystanse. Wprawdzie wzbudzaliśmy wszędzie sensację - ludzie przyglądali się nam, jakbyśmy uciekli z zoo i głośno komentowali nasz wygląd, z czego niestety (albo na szczęście) nic nie udało nam się zrozumieć. Skupiliśmy się na New Delhi, zostawiając Old Delhi na jutro. Zwiedzilismy wpisany na listę UNESCO największy minaret na świecie - Kutb Minar, Parlament i India Gate - tutejszy łuk triumfalny. Odległości są spore, więc korzystaliśmy z tanich jak barszcz motoriksz. Na koniec spacer po naszej, oswojonej już nieco, gwarnej dzielnicy i kurczak masala na kolacje. Do tego obowiazkowo chai masala - herbata z mlekiem i przyprawami. W sam raz na rozgrzewkę, bo okazało się, że wieczory są chłodne. Za dnia też tylko ok. 20 stopni, a słońce ledwo widoczne zza gęstego smogu. Chyba musimy poczekać na prawdziwe lato w Goa...
Jutro Old Delhi i zapoznanie z indyjską koleją. :)
Sciskamy!

5 komentarzy:

  1. Już jesteśmy w górach! Właśnie wybieramy się na narty. Wczoraj Kamil Stoch zdobył drugi złoty medal, a polski panczenista Bródka też zdobył złoto! Teraz mamy już cztery złote medale! Z tym Taxi to chyba nie był dobry pomysł - babcia dostanie zawału :-)
    Kuba ze Stasiem i rodzicami

    OdpowiedzUsuń
  2. Kami, Cinek - znów świetna relacja!!! Uważajcie na krowy :-) Szostaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Babcia ma rację Kami, że masz rękę stworzoną do pisania reportaży, myślałaś kiedyś o napisaniu książki o Waszych wyprawach?
    Serdecznie pozdrawiamy Wojtek i Marzenna

    OdpowiedzUsuń
  4. Kama, zmień profesję! W pisaniu jesteś najlepsza!
    Uważajcie na siebie :)
    Marysia

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny opis , realistyczno -poetycki Bolek

    OdpowiedzUsuń