Podróż aeroflotem tym razem przebiegła
bez niespodzianek i nadzwyczaj planowo. Ok. 4 w nocy byliśmy w Delhi.
Hostel mieliśmy zarezerwowany. Wydawałoby się że wystarczy wziąć
taksówkę i po chwili będziemy mogli położyć się łóżku. Ale to właśnie
podróż taksówką okazuje się najtrudniejszą częścią całego planu. Na
lotnisku funkcjonuje kilka biur taxi. Z pierwszego rezygnujemy, gdy
podjezdza po nas zupełnie nie oznakowany gruchot, a w nim 3 (!)
mężczyzn. Udajemy się do konkurencji po tzw. prepaid taxi - placi się w
okienku jeszcze zanim wsiądzie się do taksówki i dostaje się specjalny
paragon. Tu organizacja wydała nam się bardziej profesjonalna, ale po
fakcie zorientowalismy się, że nie wiedzieć kiedy podłożyli nam inny
banknot i okantowali nas na 400 rupii (całe szczęście to tylko 20 zł)!
Trzeba mieć oczy dookoła głowy. W końcu okazało się że nasza taksówka
wygląda identycznie jak poprzednia tylko zamiast 3 siedzi w niej 2
mężczyzn. Chociaż tyle. :) No i wtedy zaczął się istny sajgon.
Klakson-hamulec-klakson-hamulec-HAMULEC!!!!-ŁUP- ciężarówka
obok nas uderzyła w autobus- zbita szyba- my 5 cm od ciężarówki (nie
wiemy jakim cudem nasz kierowca wyhamowal biorąc pod uwagę, że
maksymalna odległość jaką zachowują między sobą pojazdy to jakieś 15
cm). Dalej nasz kierowca i pomocnik tłumaczą nam, że w Delhi jest
festiwal i dzielnica z naszym hostelem jest zamknięta. Poza tym adres
jest niedokładny i nie ma szans znaleźć naszego hostelu. Wiadomo, że
sciemniaja żeby wziąć nas do innego hostelu, z którego mają prowizję. W
końcu zawoza nas do 'tourist center' gdzie prawdopodobnie ich brat lub
kuzyn próbuje nam wmowic to samo, a nawet dzwoni do rzekomego hostelu, a
gość w słuchawce powtarza te samą bajkę. My się jednak nie dajemy.
Kazemy zawieźć się na dworzec New Delhi skąd mamy 5 minut do hostelu (wg
opisu na hostelworld). Nie bardzo chcą nas słuchać, ale w końcu używamy
argumentu, który zawsze się sprawdza - w hostelu czekają na nas znajomi
i po prostu musimy się tam dostać. Po 3 minutach wysadzają nas pod
drzwiami hostelu. Rozpiera nas duma tym bardziej, że na recepcji nie
chcieli nam wierzyć, że taksówka dowiozla nas na miejsce. 'Nie wzięli
Was do tourist center?!' pyta zdziwiony recepcjonista. Podobno wysłał po
nas kierowce na lotnisko, ale go nie wiedzieliśmy. Nie ważne.
Przynajmniej uczymy się zasady nr 1 w Indiach - nigdy nie ufaj
taksowkarzom!
Już jesteśmy w górach! Wczoraj Stoch wygrał drugi złoty medal a polski panczenista, Brodka albo Bródka też zdobył złoto. Mamy teraz cztery złote medale! Ale z tym taxi to był chyba zły pomysł, bo babcia dostanie zawału.
OdpowiedzUsuńKuba, Staś, Mama i Tata.
hej dzieciaczki pewnie jeszcze nie jedno was zaskoczy ja nie wiem czy podobaloby mi sie tam no moze goa:) uwazajcie na siebie my dzis wybieramy sie na pokazy iluzjonistow sciskamy was mocno i czekamy na dalsze relacje i zdjecia pa pa
OdpowiedzUsuńHej, Wy zdecydowanie lubicie adrenalinę!!! Bądźcie ostrożni!!! Miłych wrażeń!! Szostaki
OdpowiedzUsuń